Tatry mniej enduro

Tym razem wybraliśmy się na Zawrat. Oczywiście bez rowerów. Rowerami dojechaliśmy do Murowańca, potem z buta. Może nie jest to trasa enduro, ale ciekawa opcja połączenia roweru i trekingu.

 

Zasada takiej kombinacji jest prosta. Jak najdalej rowerem, potem kijki i jak najwyżej. Niestety jak wiadomo w polskich Tatrach jazda rowerem jest dość ograniczona, zresztą pieszych szlaków z nutką klimatu wysokogórskiego też jest niewiele. Przynajmniej wybór jest prosty.

Z naszej bazy na Polanie Zgorzelisko w Małym Cichym wyruszamy dość wcześnie, nie wiemy ile może nam zająć taka wycieczka.

Pierwsze kilometry, po asfalcie, idą (jadą) bardzo szybko. Schody, a raczej kamienie zaczynają się gdy wjeżdżamy do Doliny Suchej Wody.

Nachylenie nie jest duże, ale jazdę skutecznie utrudniają „kocie łby”. Na szczęście nie miauczą.

W trudzie i znoju udaje nam się ją pokonać w większości w siodle. Choć nie było to łatwe na vp-free.

Za drobna opłatą, a może nie, już  nie pamiętam, zostawiamy rowery w schronisku, szybko uzupełniamy płyny i ładujemy się niebieskim w stronę Zmarzłego Stawu.

Szybko wspinamy się do Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Nachylenie póki co chyba żadne, więc tępo jest znaczne, z kijami nie można się opierdalać.

Nawet zdjęcia robimy w biegu… nie ma to jak narzucić tępo 🙂

Nad stawem, jak mogliśmy przewidzieć… piknik, idziemy dalej.

Już coraz bliżej celu.

Powoli zaczyna się stromo, więc i tępo maleje.

Zmarzły Staw i widok na Kozi Wierch (2291 m n.p.m.), a przynajmniej jego część, po prawej, reszta to Orla Perć. Gdzieś tam pną się zielony, czarny i żółty szlak. Stromo.

Zabawę czas zacząć!

Nie wiem czy to był poziom czy pion,ale na pewno rękawiczki rowerowe są niezbędne do takiej wycieczki.

Oczywiście aparat nie pokazuje skali nachylenia, ale przy podejściu do krawędzi przychodzi takie dziwne mrowienie w nogach, które przechodzi na całe ciało…

Nachylenie jest. Łańcuchy są. Adrenalina obecna.

Jest Zawrat.

Teraz na Kozią Przełęcz.

Jeszcze tylko widoczek i jazda dalej.

Prawie jak Mordor…

Czarny Staw Gąsienicowy. Widok na Północ/Zachód.

Czarny Staw Polski i widok na Południe/Wschód. W tle chyba Rysy i reszta tych wysokich.

Po drodze mija nas rudowłosa turystka, przeskakując z kamienia na kamień zostawia nas zdziwionych daleko w tyle…

Zdziwiony. „Jak ona to robi”? Moja mina była jeszcze gorsza.

Po zaliczeniu przez nas przygotowanych dla nas atrakcji łańcuchowo/drabinkowo/klamrowych i jakiś tam jeszcze, spadamy żółtym z powrotem do Czarnego Stawu i Murowańca.

[hana-flv-player video=”/media/tatry071sierpien12.flv” width=”512″ height=”288″ description=”” player=”4″ autoload=”true” autoplay=”false” loop=”false” autorewind=”false” /]

Jeszcze tylko kilka ujęć zmagań z naturą.

[hana-flv-player video=”/media/tatry075sierpien12.flv” width=”512″ height=”288″ description=”” player=”4″ autoload=”true” autoplay=”false” loop=”false” autorewind=”false” /]

Ze zdjęć wszystko wygląda dość płasko, lecz sama droga dostarcza lekką porcję strachu zmieszaną z adrenaliną.

[hana-flv-player video=”/media/tatry081sierpien12.flv” width=”512″ height=”288″ description=”” player=”4″ autoload=”true” autoplay=”false” loop=”false” autorewind=”false” /]

Powrót z Murowańca na Polanę Zgorzelisko nie dostarcza niestety żadnej frajdy. Kocie łby praktycznie przez cały zjazd doliną powodują wibracje nawet w moich myślach. Wypatrywaliśmy jakichś alternatywnych tras bokiem, ale nam się nie powiodło. Może było ich trochę na samym dole.

Track do pobrania [maptype=G_SATELLITE_3D_MAP;width=800]