Drugi dzień. Dziś Police (1369 m n.p.m.), a potem czerwonym i niebieski z powrotem do Suchej Beskidzkiej.
Ale najpierw nabieranie wysokości czyli na przeł. Krowiarki (1012 m n.p.m.) po asfalcie!
W zasadzie nabieranie wysokości, jadąc po szutrówce czy asfalcie to dobry pomysł, oczywiście jeśli po tym asfalcie nie zapier… samochody lub inne urządzenia smrodzące. Kolega przede mną też wybrał tę opcję.
Co by ominąć niepotrzebne wdrapywanie się na Syhlec (1145 m n.p.m.) trzeba znaleźć trawesik, początek jest łatwy do ustalenia.
Potem trochę gorzej, choć są jeszcze mostki, strasznie śliskie, ale są.
Potem gorzej, bo ścieżka jakby ginie w trawie. Ostatnie metry robię już na azymut, co by przeciąć czerwony szlak.
W końcu! Ostatnie metry były wyczerpujące, jeszcze ten upał niemiłosierny. I muchy!
Teraz zostało 200m w pionie czerwonym na Kiczorkę (1298 m n.p.m.), idzie/jedzie się całkiem miło.
Docieram na Kiczerkę. 45 minut na Police, mam nadzieję, że szybciej, bo czas goni, a pociąg nie czeka.
Sekcja z korzeniami. Jak jest z górki to bardzo miło, pod trochę gorzej, ale daje się jechać.
Przystanek na odrobinę historii. Ciekawy element w środku natury.
Szlak na Police praktycznie cały przejezdny, czasami trzeba omijać duże ilości błota.
Rezerwat przyrody. Ostatnio słyszałem że mają poszerzyć obszar rezerwatu. Chodzi o jakiegoś Głuszca. Gmina Zawoja protestuje, bo może to zablokować inwestycje w trasy narciarskie. Mam nadzieje, że nie będzie to kolejny obszar z zakazem wjazdu rowerów.
Ostatni widok na Babią Górę.
Z Policy (1369 m n.p.m.) na Halę Krupową przez Jasną Górę (1241 m n.p.m.) całkiem przyjemny zjazd, szkoda, że taki krótki.
Chwila odpoczynku i ostatni zjazd na Halę Krupową (1150 m n.p.m.).
Dalej na Cupel (887 m n.p.m.), ale najpierw chwila na podziwianie widoków…
…ten w stronę Makowa Podhalańskiego (Skawicy, Białki).
Zanim jednak ruszę dalej, mały obiad w schronisku.
Po niezłych naleśnikach, pora opuścić halę. Widok na Kocią Łapę (1181 m n.p.m.).
Dalej to niestety szutrówki, co prawda w dół, ale to tylko szutrówki, więc żadna zabawa.
Miejscami zaorane przez myślących inaczej leśników!
Miejscami nie da się nawet prowadzić, a co dopiero jechać!
Jeden ze sprawców zaoranego szlaku. Cała przyjemność z jazdy poszła się jeb…
Na otarcie łez, są jeszcze niezłe widoki. Tu w stronę Raby Wyżnej.
Na szczęście na Hali Malinowej (831 m n.p.m.) zmieniam szlak na niebieski.
Kojszówka do zrobienia w 20min. Nawet całkiem miły zjazd.
Trzeba tylko uważać na znaki, bo można łatwo zgubić szlak.
To już ostatnie widoki dzisiaj. Muszę się spieszyć na pociąg.
Ostatnie chwile zjazdu.
Ostatni odpoczynek na łonie natury.
Koniec. Dalej tylko asfalt do samej Suchej Beskidzkiej. Jaka szkoda.
Wycieczka super. Mimo ostatniego odcina z Hali Krupowej, który był miejscami totalnie beznadziejny. A szkoda, bo na mapie wyglądało obiecująco.
Przymusowe mycie roweru. Przecież nie wjadę do pociągu taki brudny. Trzeba się trochę ogarnąć wracając do cywilizacji.
W Warszawie będę za 4 i pół godziny. Jak to dobrze, że nie trzeba wracać samochodem. Pociąg to niezła alternatywa. Szkoda, że jeszcze zbyt wolna i ciut za droga. No i nie wszędzie jest bezpośrednie połączenie.
Na przykład z Warszawy w Bieszczady praktycznie nie istnieje rozsądne połączenie. Tym miłym akcentem kończę dzień przy miłym i usypiającym szumie pędzącego 130 km/h pociągu.
Track do pobrania [maptype=G_SATELLITE_3D_MAP;width=800]