Wierchomla Waterworld 2010

Czerwcowe Boże Ciało przywitało nas ciekawą pogodą. Zanim pojechaliśmy na taką krótką traskę w Sobotę…

W piątek o 4.30 obudził mnie gość mówiąc „Niech pan natychmiast przestawi samochód, bo go rzeka zabierze!” A to parę zdjęć, co może zdziałać mała rzeczka…

Tego drzewka wieczorem tu nie było.

Tak na oko paręnaście ton tek kawałek betonu to ma.

Po co oni tak rozrzucili tę kostkę?

Tu był mostek… jedyna droga naszego powrotu do domu…

Ta zresztą też, ale tu da się przejechać.

Ale na szczęście już w sobotę jest słonecznie, gorąco. Pniemy się z Karolem szutrówką do schroniska Nad Wierchomlą (883 m n.p.m.), aby zbadać stan nawierzchni po opadach.

[kml_flashembed publishmethod=”static” fversion=”8.0.0″ useexpressinstall=”true” movie=”media/panorama_wierchomla.swf” width=”800″ height=”400″ targetclass=”flashmovie” align=”left” play=”true” menu=”false” scale=”noscale”] [/kml_flashembed]

Tu taka miła przerwa na panoramę po 5km podjeździe.

Wbrew przypuszczeniom, trasy po opadach nie były najgorsze.

Miejscami tylko widać, którędy woda torowała sobie drogę.

Runek (1085 m n.p.m.) mijamy dość szybko i kierujemy się na Halę Łabowską (1021 m n.p.m.).

Mijamy przełęcz Hola (945 m n.p.m.). Mnie czasami się nie chce walczyć z podjazdem, wole spokojnie podprowadzić, chyba się starzeje.

Czasem trzeba kluczyć w błocie, ale na szczęście zawsze jest jakaś alternatywa (lasem).

Czasem popodziwiać. Okolice Nowego Sącza.

Podjazdy przerywane krótkimi singielkami, a może singielki przerywane denerwującymi podjazdami…

Halę Łabowską mijamy szybko i wbijamy sie na Halę Pisaną (1043 m n.p.m.).

Chwila namysłu, zmiana z czerwonego na żółty i w dół.

No może z małymi przerwami.

Za chwile będzie już tylko w dół..

Tam w dole to nasz cel… ale chybiony… o czym później.

Go, go, go!

Poooszedł…

Tak, generalnie tam jedziemy, ale dalej to już szutrówka.

No i mieliśmy wylądować w Łomnicy, a wylądowaliśmy po drugiej stronie góry w Piwnicznej, taka mała pomyłka szlaków, ale co tam, przynajmniej zobaczyliśmy Piwniczną po przejściu fali powodziowej.

Tu kiedyś była droga… ładna asfaltowa z chodniczkiem.

Udało nam się na szczęście przecisnąć przez fragment, który nie został podmyty.

Współczuję.

Dalej to już tylko asfalt do samej Wierchomli.

Track do pobrania