Tym razem wybrałem się w okolice Pilska (1557 m n.p.m.), może tutaj znajdę parę singli.
Szukanie rozpoczynam od podstaw, czyli w Jeleśni. Tu też mam zamiar zakończyć operację.
Do Korbielowa jakieś 10 kilometrów asfaltem. Ciekawe czy wyciąg na Halę Szczawiny działa…
Niestety wyciąg nie działa, tylko w sobotę i niedzielę… szkoda.
Powoli pojawiają jakieś widoki. Idzie się w miarę lekko. Turystów w taką pogodę raczej niewiele. Może to i dobrze.
Hala Szczawina dość szybko osiągnięta, ale trzeba pchać dalej.
Coraz wyżej, coraz lepsze widoki, czasami nawet pasuje mi takie pchanie, nie trzeba myśleć. Tak się wlokę noga za nogą… czy pedał za pedałem… nie, zdecydowanie noga za nogą.
Pochmurno dziś trochę, ale widoki jakby ciekawsze przez to. To już prawie na hali Miziowej (1271 m n.p.m.).
Jeszcze dwa kroki i przerwa na odpoczynek i oscypka.
Nie wiem czemu ale nie lubię Beskidu Żywieckiego, choć ma ładne widoki, może przez te szlaki, już coraz trudniej znaleźć singla nie zoranego przez zwózkę.
Niestety po ostatnich opadach trasy są lekko rozmiękczone i dość śliskie, ale jedzie się całkiem nieźle.
Samo Pilsko oczywiście ominąłem, niestety było już w chmurach. Nie chciało mi się też pchać tak wysoko.
Czy o błocie już pisałem?
Pierwszy, nie, drugi krótki przystanek.
Byłem tu, Vp free.
Trzy Kopce (1216 m.n.p.m.) i odbicie czerwonym na Rysiankę. Całkiem przyjemna trasa jak do tej pory, gdyby nie błoto byłoby naprawdę miło.
Zaczyna mi się podobać ten fragment.
Przydałyby się kalosze, na szczęście takich miejsc jest niewiele.
Na zdjęciach tego nie widać, ale pułap chmur jest tak nisko, że ma się wrażenie, że można ich dotknąć ręką.
Panorama z Hali Rysianki na Tatry, ładne te widoki, lubię takie kłębowiska chmur.
Ostatni podjazd pod schronisko.
I przerwa na ciepłą kwaśnicę.
Dobrze, że z tych chmur nic nie próbuje spaść.
No dobra pora jechać dalej w kierunku Węgierskiej Górki
Hmmm, czyżby jakiś singielek…
Gdzieś w okolicy Rysianki (1366 m n.p.m.), czerwonym do stacji Słowianki.
Ciekawy widok.
Miły singiel, ta czerwona trasa z Rysianki nawet całkiem całkiem.
Czasami dość stromo, ale fajnie.
Widoczek w stronę Milówki, teoretycznie gdzieś tu powinno być widać Barania Górę.
Gdzieś w oddali zaczyna padać i idzie w moją stronę, trzeba się sprężać.
Tu jeszcze całkiem ładna trasa, ale za chwilę…
Kolejna zwózka drewna, tego właśnie w Żywieckim nie lubię.
Powoli przesiadam się na niebieski.
Powoli to zaczyna kropić, a do samochodu jeszcze daleko.
Stacja Słowianki (846 m n.p.m.). Teraz niebieski do wsi Bystra.
No cóż, kto by przypuszczał, na szczęście nie fiknąłem przez kierę, tylko wyhamowałem. Relaks w błocie , nie tym razem.
Za Skałą (944 m .n.p.m.) zaczęło się szukanie niebieskiego szlaku. Już miałem zrezygnować i zjechać szutrówką, ale na szczęście…
… znalazłem, całkiem miły kawałek singielka. Niestety najpierw musiałem się przedrzeć przez jakieś krzaki, jeżyny, trawę, ale było warto.
Ciągnie się trawersem wzdłuż strumyka Bystra.
Sprawił by mi frajdę, gdybym nie był wykończony szukaniem go.
Końcówka to przejście przez strumyk, niestety przejechać się nie dało…
…trzeba więc było zmoczyć nóżki.
Dalej to już asfalt…
i piękne dwie tęcze, fragment nieba pomiędzy dwiema tęczami to pas Aleksandra, od imienia Aleksandra z Afrodyzji, który pierwszy opisał to zjawisko. Tu nie widać za bardzo.
Tu może trochę lepiej.
Trzeba zwiewać bo zaraz lunie.
Robi się ciemno i zimno a ten asfalt się nie kończy.
Przełęcz U Poloka (610 m n.p.m.) teraz już z górki do samochodu. Strasznie zimno przy zjeździe. Ale z 70 dych wyciągnąłem, może więcej. Choć wykres pokazuje tylko 40… dziwne… może mi się tylko wydawało 🙂